To nie był dobry pomysł. Wiatr dość mocno przeszkadzał, chłód trochę zniechęcał no i na powrocie okazało się, że zaczynam być poważnie głodny. Dodatkowo wracałem z metrowym pudłem na plecach pod plecakiem. Raz nawet zawadziłem o lusterko samochodu na Żołnierskiej.
Myślałem, że wyjdzie coś koło 30-35 km, a tu taka niespodzianka.
Rowerek na chodzie :) Jak jechałem do pracy przeskakiwało niemiłosiernie i musiałem trasę zmienić. Zamiast mknąć Dolinką i gramolić się na estakadę przy Galerii Mokotów, pojechałem grzecznie chodniczkiem wzdłuż Wilanowskiej. Po pracy musiałem pojechać odebrać płyty z Allegro na Grochowską, więc zanim wyjechałem coś tam pomocowałem się z przerzutką, poodginałem ją trochę i działa!!!
Fajny wiaterek dawał wczoraj i można było szybko jechać. Średnia ogólna słaba, bo do pracy jechałem powoli, ale po pracy często miałem prędkość powyżej 35 km/h. Z Poniatowskiego w kierunku Waszyngtona zjeżdżałem ponad 50 km/h.
Nieudany start w maratonie w Jabłonnej. Po paru kilometrach wywrotka. W efekcie spuchnięta noga, zgięty hak przerzutki i sama przerzutka. Rozwaliłem też zapięcie Garmina i pasek od pulsometru.