Nigdy więej takich wycieczek. W moim rowerku od jakiegoś czasu hamulce dawały znać, że trzeba się nimi zająć. Trochę deszczu dzisiaj i nie miałem czym hamować. Wyjechałem po pracy załatwić parę spraw na mieście i po przejechaniu paru kilometrów zrezygnowałem z jazdy po ulicy. Dwa razy prawie wpierdzieliłem się na samochód, bo hamować musiałem stopami. Nic nie szło zatrzymać. Jazda w deszczową pogodę pomiędzy ludźmi też nie była przyjemna, ale przynajmniej mogłem się toczyć wolniej. Jutro obowiązkowo serwis w Legionie.
To nie był dobry pomysł. Wiatr dość mocno przeszkadzał, chłód trochę zniechęcał no i na powrocie okazało się, że zaczynam być poważnie głodny. Dodatkowo wracałem z metrowym pudłem na plecach pod plecakiem. Raz nawet zawadziłem o lusterko samochodu na Żołnierskiej.
Myślałem, że wyjdzie coś koło 30-35 km, a tu taka niespodzianka.